sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 2 Urodziny cz. 1 goście

Postanowiłam podzielić ten rozdział na dwie części. Nie ma w nim prawie żadnej akcji, ale jest bardzo długi. Nie jest całkowicie zbetowany, ale chyba nie jest, aż tak źle!
____________________________________________________________________

Harry obudził się rano, jak zwykle o piątej. Zdarł kartkę z kalendarza i zerknął na nią. Był trzydziesty lipca, jego urodziny! Ubrał się i zszedł na śniadanie. Sam łaskawie wstała wcześniej, ale za to Jack urządził sobie dłuższą drzemkę. W urodziny nie było ćwiczeń więc można było sobie pospać do dziesiątej i nie mieć szlabanu na wszystko oprócz ćwiczeń fizycznych.

Rodzeństwo zjadło swoje najulubieńsze jedzenie, które rodzice rzadko robili, budyń czekoladowy! Jedli, każdy w swojej ulubionej temperaturze. Nicol - gorący, Samantha - w temperaturze pokojowej, a Harry - zimny. Gdy skończyli wszyscy poszli się przejść do lasu koło jeziora, ogród państwa Potter'ów był naprawdę duży!

Gdy byli już na skraju przemienili się w postacie hybrydowe, które były szybsze i puścili się we trójkę biegiem. Najpierw sprawdzili, czy w głównych miejscach lasu nic złego się nie dzieje, po czym się rozdzielili. Nicol poszła na wschód, Harry na zachód, a Samantha na południe. Biegła w średnim tempie do czasu, aż wyostrzonym słuchem usłyszała rżenie jednorożca. W jego głosie słychać było przerażenie, które po chwili przerodziło się w wołanie o pomoc.

Samantha podleciała do góry i po chwili zobaczyła daleko na północnym-wschodzie błysk perłowego rogu białego konia. Nabrała olbrzymiej prędkości i poleciała w tamtą stronę, modląc się, aby nie przybyła za późno.

Merlin łaskawie wysłuchał modlitwy, bo w porę przybyła, aby zobaczyć, jak zakapturzona postać krępuje jednorożca liną. Natychmiast zaatakowała tą osobę i prawie zabiła, ale gdy miała zadać śmiertelny cios tamten uciekł. Walka za pomocą tej formy była super! Tylko plujesz na kogoś w odpowiednie miejsce i nie żyje.

Natychmiast zmieniła się w człowieka i wystrzeliła z różdżki czerwone iskry, po czym podeszła do jednorożca. Wyjęła z torby (którą miała na sobie nawet pod postacią hybrydy) małą fiolkę z eliksirem uzdrawiającym, bowiem z za sznurów ciekła srebrzysta krew. Rozwiązała je i posmarowała eliksirem. Wyjęła z torby bandaże i przywiązała je do jednorożca. Wtedy podbiegło jej rodzeństwo. Nicol przetransportowała stworzenie na nosze, a Harry pomógł Samnthcie wstać. W trójkę ruszyli w sronę małej lecznicy dla zwierząt, którą rodzice zbudowali czarami dwa dni wcześniej.

Weszli do małej stajni i ułożyli jednorożca na sianie i pozwolili mu odpocząć. Znając tę rasę i ich zamiłowanie do natury, zniszczyli podłogę i wyczarowali trawę i przetransportowali z lasu duży dąb i małą sosnę. Gdy skończyli dodali mały strumyczek, który płynął od jeziora, poprzez wejście, aż do kupki siana przy jednorożcu. Samantha zaklęciem sprawiła, aby nie dolewało się więcej dopóki tej nie ubyje i, żeby wtedy naleciała tylko tyle, ile wcześniej ubyło, po czym wyszli z lecznicy i udali się do domu.

Harry spojrzał na zegar i zobaczył, że już szesnasta. ,,Jak to możliwe?" - pomyślał i przypomniał sobie, że właśnie o szesnastej przychodzili goście na ich urodziny. W tym samym czasie usłyszał dzwonek do drzwi. Razem z Nicol, Samanthą i Jackiem, który nareszcie się pojawił podbiegł o wejścia. Otworzył je i zobaczył Syriusza Blacka z żoną. Emma była blondynką z niebieskimi oczami. Nie była jednak głupia! Była jedną z najmądrzejszych osób jakie znał, ale rzadko dzieliła się swoimi spostrzeżeniami. Miała wręcz idealną sylwetkę. Była chuda (ale nie, jak anorektyczka!!! XD) i dość wysoka, ale nie przesadnie. Jej rysy wskazywały szlachetne pochodzenie, usta miała malinowe i w ładnym kształcie, a rzęsy gęste i długie. Ze względu na to, że była półelfką od strony matki jej uszy były zaostrzone, a cera jasna (uważam, że elfy mają jasną cerę, na każdym zdjęciu w necie i na każdym filmie tak jest!!!). Włosy Emmy sięgały do połowy pleców i były lekko faliste. Kobieta była strasznie tajemnicza, ale to tylko dodawało jej uroku. Pani Black nigdy nie nosiła wyzywających ubrań i się nie malowała. Tego dnia, na przykład założyła leginsy i długi top, a włosy, jak zwykle zostawiła rozpuszczone.

Dzieci tej dwójki również miały cechy wskazujące pochodzenie, ale, za to były mniej tajemnicze i bardziej ludzkie niż reszta rodzeństwa. Były czworaczkami, trzy dziewczyny i chłopak. Lisa była strasznie podobna do matki. Srebrno-blond włosy miały taką samą długość, jak jej matki, sylwetka była równie piękna, a usta równie różowe. Różniły się tylko oczami. Te Lisy były czarne, jak u ojca. Dziewczyna była tak inteligentna, jak Emma, ale w przeciwieństwie do niej dzieliła się przemyśleniami z innymi. Prawie-kobieta ubierała się zwykle w sukienki w jasnych kolorach i pantofle.

Druga córka Syriusza i Emmy nazywała się Isabelle. Ta była bardziej podobna do ojca. Czarne włosy sięgały jej do bioder i były całkowicie proste. Oczy miała czarne, a rysy bardziej ludzkie. Dziewczyna była wyższa niż mataka (miała około 175cm, a jej mama miał 172) i bardziej otwarta. Równie sprytna, ale wykorzystywała to do ,,wyższych celów", czyli robienia kawałów.

Kolejna córka starszego Blacka miała na imię Alexandra, w skrócie Alex, bo nienawidziła, jak mówiło się do niej ,,Ola", lub ,,Ala". Miała czarne, lekko faliste włosy sięgające do pasa i błękitne oczy w których prawie zawsze błyszczały radosne iskry. Cerę miała jasną, a jej figura była wręcz idealna. Szczupła i równie wysoka, co Isabelle była podobna do nimf leśnych. Isabelle była bardzo inteligentna, ale przy obcych ludziach tego nie okazywała. Często kusiła facetów, aby wydobyć od nich przydatne informacje. Alex była bardzo zaradna i dobrze radziła sobie w trudnych sytuacjach i lubiła się popisywać wyglądem. Najczęściej czesała się w kłosa i ubierała w jedwabne bluzki i przylegające do ciała, jeansowe spodenki.

Ostatnim dzieckiem Emmy i Syriusza był Dominic, wysoki na 180 centymetrów, szczupły blondyn o niebieskich oczach. Był silny i inteligentny i umiał to świetnie wykorzystywać. Poważny, zaradny, sprytny i przebiegły stanowił ideał arystokraty. Rzadko podrywał dziewczyny, wolał mieć przyjaciół, którzy na pewno go nie zdradzą niż dziewczynę, która leci tylko na wygląd i kasę.

Za rodziną Syriusza wszedł jego brat Regulus z żoną, Amandą i czwórką dzieci. Regulus Black był bardzo podobny do Syriusza z wyjątkiem włosów. Te Syriusza były prawie proste, a tym jego niewiele brakowało do miana kręconych, ale brakowało. Mężczyzna był sprytny i zaradny, jak typowy Ślizgon, ale od kąt poznała Amandę nie miał już manii na punkcie ,,Czystości" krwi.

Jego żona była miła i mądra. Miała sięgające kawałek za ramiona proste, czekoladowo-brązowe włosy z grzywką i zielone oczy. Lubiła ciszę i spokój, czyli to, co sama obrazowała. Jej matka była mugolką, ale Amanda bardz ją kochała. To przekonało jej męża, że mugole wcale nie są źli, więc tamten porzucił toma (ta imitacja człowieka nie zasługuje na dużą literę!!! XD). Pani Black może nie była tak piękna, jak żona jej szfagra, ale nie przeszkadzało jej to i nadrabiała nieskońconą ilością talentów. Była niezwykle uzdolniona w transmutacji i opiece nad magicznymi stworzeniami, ale również miała piękny głos i często śpiewała. Umiała też genialnie grać na gitarze, tańczyć, malować, rzeźbić, rysować i projektować ubrania. Znała też piętnaście ludzkich języków (angielski, francuski, hiszpański, polski, niemiecki, rosyjski, turecki, grecki, włoski, holenderski, łaciński, chiński, japoński, czeski i szwecki) oraz siedem języków magicznych stworzeń (zachodnio-elficki, wschodnio-elficki krasnoludzki, trolański, gobliński, leprekoński i testralański).

Najstarszy z czworaczków (dzieci Amandy i Regiego) nazywał się Camil. Był szatynem o zielonych oczach. Był szczupły, wysoki i silny. Był miły i wszyscy go lubili, ale miał jednego, potwornego, strasznego i wrednego wroga... NAKUKĘ!!! Najstarszy z dzieci Amandy nienawidził nauki. Wolał sport. Był świetnym pałkarzem i na miotle czuł się wolny, jak ptak. To i jego przystojna twarz przyciągały dziewczyny, jak magnes, a on to bezbłędnie wykorzystywał. Często zmieniał partnerki, co wnerwiało jego siostrę, Carmen, która twierdziła, że traktował je przedmiotowo.

Młodszy od niego (o kilka minut) brat nazywał się David. Był brunetem o czarnych oczach. Kochał sport. Był świetnym graczem quidicha, ale uwielbiał również mugolskie sporty. Wszystkie oprócz piłki ręcznej, jazdy na deskorolce, łyżew, skateboardu i rolek. Te sporty uprawiała Carmen i była ich mistrzynią. David uczył się dość przeciętnie, ale lepiej od Camila. Był chudy i średniego wzrostu. Nie nawidził, jak ktoś znęcał się nad słabszymi i zawsze ich bronił. Może nie był silny, ale za to bardzo szybki i zwinny. Często kłócił się z Camilem.

Najmłodszy z tych czworaczków był Kevin. Strasznie sprytny, średniego wzrostu, chudy brunet o zielonych oczach. Był najinteligentniejszy z rodzeństwa i tylko Carmen mogła z nim rywalizować. Lubił przebywać sam w naturze i był wiecznie spokojny. Grał na gitarze i świetnie grał w piłkę nożną, ale był również świetnym ścigającym w quidichu. Potrafił genialnie rysować i to właśnie poprzez papier i ołówek wyrażał swoje uczucia. Camil często z niego drwił, a jego to bolało. Nie okazywał jednak tego przed chłopakiem i udawał obojętnego i spokojnego. Później wychodził z pokoju i rysował coś najczęściej zwierzę we krwi. Całe zrobione ołówkiem, ale krew czerwonym. Otworzył się przed Harrym i Samanthą dopiero półtora roku wcześniej. Tamci zawsze go wspierali i bronili przed Camilem, który wyraźnie podkochiwał się w Sam.

Drugą najmłodszą i jedyną dziewczynę z rodzeństwa stanowiła wyżej wspomniana Carmenita. Była szatynką o długich sięgających do pasa mocno kręconych (ale nie lokowanych) włosach. Jej oczy były czarne, a twarz dumna. Uwielbiała wyżej wymienione sporty i szermierkę, która szła jej mistrzowsko. Często wykorzystywała w walce swój spryt i nigdy nie działała pochopnie i przewidywalnie chyba, że było by to tak przewidywalne, że nikt by się nie spodziewał, że to zrobi. Uwielbiała kłócić się, wysyłać zaklęcia czarnomagiczne (szczególnie torturujące) i rzucać shurrikenami* w Harry'ego. On jednak robił to samo i świetnie się dogadywali. Uwielbiali docinki, wredne komentarze i sarkazm, a ich kłótnie, które z boku wyglądały poważnie ich zwyczajnie śmieszyły. Niewielu jednak wiedziało, że skrycie się w sobie nawzajem kochali.

- Cześć! - krzyknęli chórem Potter'owie.

- Cześć - odpowiedzieli również chórem, ale mniej zgranym Black'owie.

Harry i Carmen natychmiast wyjęli różdżki i zaczęli rzucać na siebie wzajemnie zaklęcia. Carmen rzuciła w Harry'ego niewerbalnego Expelliarmusa, a ten odbił to zwyczajną tarczą Protego i od razu rzucił niewerbalną Drętwotą. Black nawet nie zniżyła się do rzucenia tarczy tylko zrobiła unik i zaklęciem Avis wyczarowała małe ptaszki, po czym skierowała je na Harry'ego zaklęciem Oppungo. Ten zaklęciem Duro Maxima wszystkie na raz zmienił w kamienie, ale ta chwila nieuwagi kosztowała go tym, że dostał Conjunctvitis'em. Oślepł, ale zignorował to.

Dzięki posiadaniu hybrydowej formy miał wyostrzone zmysły. Szybko przerzucił się na słuch i węch. Gra zaczęła się zaostrzać. Wymienizli się czarnomagicznymi zaklęciami, np. Czarną Strzałą. Harry stwierdził, że Carmen ma zbyt dużą przewagę, bo trafiła go Relashiem i poczuł spory ból na lewej ręce spowodowany poparzenie (jak ocenił) trzeciego stopnia. Szybko rzucił w nią Obscurem (zaklęciem wyczarowywującym opakę na oczy) i zanim Carmen przyzwyczaiła się do ciemności, rzucił w nią Impediementem po czym wycelował Furnunculusem. Przez spowolnine ruchy Black nie odbiła zaklęcia i jej twarz pokryła się białymi krostami i bąblami. Zakończyło to jednak działanie zaklęcia spowalniającego i rzuciła w niego Confringiem. Pierś mu eksplodowała, ale Harry'emu to nie przeją i rzucił w nią Sectumsemprą. Z jej twarzy i serca prysnęła krew i oboje upadli wykończeni na ziemię.

Lily, która przyszła w międzyczasie wyjęła z kieszeni pomniejszony kufer z pomniejszonymi fiolkami do eliksirów. Skrzynkę szybko powiękrzyła i przeszukała główki swoich eliksirów. Korki opatrzone były w litery i cyfry. Wyjęła dwa eliksiry uzupełniające krew (A4) i jeden z najsilniejszych uzrawiających na czarną magię (Z6). A4 podała Emmie, która właśnie tamowała im rany zaklęciem Episkey. Natychmiast po koleji podała im leki, a Lily w tym czasie przelała po 23 ml Z6 do dwóch szklanek i zalała każdą 1/4 litra wody, po czym wymieszała oba starannie zaklęciem. Podała koleżance jeden napój, a drugi wzięła sama. Ocuciła syna machnięciem różdżką i podała mu eliksir. Tamten go szybko wypił i po chwili usiadł.

Szybko wstał i zaatakował Carmen mieczem, który przyzwał bezróżdżkowo. Ich katany** skrzyżowały się, gdy dziewczyna odparła atak. Płynnym ruchem uderzyła go mieczem, ale cios trafił w lewy nadgarstek i tylko lekko go drasnął. Harry natomiast krótkim cięciem rozciął jej prawe ramie. Black ignorując ból i lecącą krew uderzyła w niego swoją bronią w to samo miejsce, co wcześniej i mocniej rozciął rękę Pottera.

Walczyli długo, ale po jakimś czasie oboje padli na ziemię z powodu dużej utraty krwi. Lily podała im po jednym A4 i po 1/4 C7 (najsilniejszy uzdrawiający rany cięte). Potem posprzątała krew zaklęciem Terego, po czym zamierzali pójść do jadalni, ale walki trochę potrwały i zaczęli się zjawiać pierwsi goście. Nicol otworzyła drzwi i wpuściła Remusa Lupina, Andromedę, Teda i Nimfadorę Tonks (która woli, gdy zwraca się do niej po nazwisku. Później weszła Minerwa McGonagal, Filius Fliwstick (nie wiem, jak to się pisze! Przepraszam!!! :() i Corni Potter (daleka kuzynka Harry'ego) z ojcem Markiem (kuzynem Jamesa).

Corni, tak jak jej ojciec była rudzielcem. Jej przezwisko, Ginger, zawdzięcza swojej chudości, mimo, iż je bardzo dużo. Była wysoka, a jej oczy były orzechowe, jak u Marka. Lubiła walkę na miecze i nienawidziła eliksirów, co dawało uosobienie matki. Należała do piratów i miała własny statek, po ojcu.

Mark nie był ani chudy, ani gruby. Średniego wzrostu o ciemnej cerze (jak u Cypryjczyka) dawał uosobienie pirata tylko, że oczy i nogi miał całe, a zamiast papugi, sokoła o imieniu Stanisław. Lubił magię, szczególnie transmutację i nienawidził muzyki klasycznej.

Wszyscy goście poszli do jadalni na tort.



_______________________________________________________________________

* Shurrikeny - to takie, jakby gwiadki nija.

** Katana - rodzaj miecza.

niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 1 Najnormalniejszy w świecie dzień

Rozdział 1
Najnormalniejszy w świecie dzień.

Harry wstał o piątej rano. Ubrał się w stary dres i poczochrał lekko włosy, które i tak sterczały na wszystkie strony. Równo o 5:13:46 zszedł do jadalni na śniadanie. Czekali tam już na niego Jack i Nicol. Samantha była strasznym leniem i wstawała dopiero wpół do szóstej! (Sama budzę się o siódmej, ale to bez znaczenia! XD :) ) Rodzeństwo usiadło do stołu razem z rodzicami i zaczęli posiłek. Harry zjadł naturalne płatki z PRAWDZIWYM mlekiem (to, co sprzedają w sklepach to nie jest prawdziwe mleko, tylko sama chemia, która wygląda, jak ono). Gdy skończył przyszła Samantha również ubrana w dres, zresztą tak, jak cała rodzina.
Równo o szóstej rano cała rodzina wyszła na dwór, aby rozpocząć trening, który mięli codziennie od piątego roku życia. Cała rodzinna zawsze zakładała na niego dres. Samantha czesała czarne włosy w warkocza, a mama czworaków i Nicol robiły sobie kitki. Ogród ich domu był olbrzymi! Podeszli do jeziora na którym znajdowała się całkiem spora wyspa. Obiegli je trzysta pięćdziesiąt razy (mięli wprawę :D) i mężczyźni zaczęli robić pompki, a dziewczyny bezczelnie się na nich gapiły i się obijały. I to one walczą o ,,równouprawnienie” – pomyślał Harry.
Po stu zajęli się brzuszkami. Tym razem dziewczyny ,,łaskawie” do nich dołączyły. Zrobili sto pięćdziesiąt i wszyscy poszli się napić. Wypadało odczekać godzinę od śniadania, ale woleli skończyć pierwszą połowę ,,rozgrzewki”. Po wypiciu paru łyków wody wrócili na pole do ćwiczeń. Zajęli się skłonami, przysiadami, itp.
Gdy nareszcie skończyli była już ósma więc zaczęli nareszcie ,,poważne” ćwiczenia. Zajęli się ćwiczeniami szermierki. Sam była z Nicką, a Harry z Jackiem. Rodzice natomiast chodzili pomiędzy nimi i poprawiali ich. Nicole w ciągu pięciu minut (z których cztery zeszły na wiązaniu butów rudej) powaliła Samanthę na ziemię. U chłopców było ciężej, bo wyli na prawie równych poziomach, ale po półgodzinie Harry powalił Jacka podstępem, co zakończyło poranny trening.
Wszyscy poszli się umyć, mimo iż się zbytnio nie umyli i poprzebierać. założył jeansy i biały T-shirt z nadrukiem. Pobiegł na dół i wypił sok ze świeżych pomarańczy, po które James Potter skoczył na Cypr (tam one rosną na drzewach przy ulicy i granaty ((owoce!!!!!)) też!!!). Gdy skończyli poszli do mamy na naukę eliksirów. Przerobili już wszystkie normalne i teraz aktualnie zajmowali się tymi, które ona sama wynalazła.
Gdy weszli do specjalnego pokoju okazało się, że to były już wszystkie i teraz zajmowali się tworzeniem własnych. W ciągu dwóch godzin Sam udało się odkryć eliksir na złamane paznokcie, a Harry znalazł niezły wzór do eliksiru na porost włosów obejmujący jedynie te na głowie. Wystarczyło dodać trzy włosy z głowy trolla, sierść z łba wilkołaka i dwa, a nie trzy z głowy jakiegokolwiek rudowłosego człowieka.
Po kolejnych zajęciach mieli poznawać nowe zaklęcia i uroki. Nauka zaklęcia patronusa zajęła trzy godziny, po których zeszli na obiad. Wypili po soku z marchwi i pomogli rodzicom przyrządzać obiad. Po doradzie z frytkami domowej roboty i sałatce. Gdy skończyli mieli godzinę treningu swoich postaci animagicznych. Harry – wilka, Nicol – dingo, Sam – panterę, a Jack – tygrysa. Później napili się i zajęli postaciami hybrydowymi.
Wilk Harry’ego był czarny w lekko granatowawym odcieniu. Miał srebrne pazury, śnieżnobiałe zęby, oczy zielone, tak jak naprawdę, a jego futro błyszczało, jakby były na nim miliony gwiazd. Postać hybrydowa miała półtora metra, kły mogły przegryźć najtwardszą stal, pazury rozszarpać bazyliszka, a oczy hipnotyzowały. Ogon natomiast był metalowy z zielonymi kamieniami, które parzyły wroga i uzdrawiały przyjaciela. Miał też nietoperze skrzydła, które wywoływały wiatr i pozwalały na łatwiejsze unikanie ataków. Gdy chłopak się wściekał całe ciało wilka promieniowało energią elektryczną równą tej, którą posiadały błyskawice. Niektóre postacie animagiczne miały specjalne zdolności. Harry mógł teleportować się na cień konkretnej osoby i w nim znikać. Z tond jego przezwisko, Cień.
Dingo Nicoli było rude i, tak jak ona miało zielone oczy. Pazury i zęby były idealnie białe, a futro było bardzo miękkie i ciepłe. Postać hybrydowa miała białe kolce na grzbiecie, ogon zamieniający się w miecz promieniujący energią elektryczną i rude, pierzaste skrzydła. Miała też białe rogi, jak u minotaura i wielkie, mocne, białe pazury, które rozcięłyby każdą zbroje.
Tygrys Jacka też był cudowny. Rudy z czarnymi paskami mógł sprawiać, że one falują. Białe kły i orzechowe oczy świeciły w blasku słońca, a miękkie futro dopełniały obrazu ideału drapieżnika. Jako hybryda miał wydłużone kły, które sięgały mu kawałek za brodę i cięły kryształ. Jego futro mogło samo się zapalić nie powodując przy tym żadnych obrażeń na ciele zwierzęcia oraz ogon, który zmieniał się w węża. Latał na czarnych błonowych skrzydłach z średnią prędkością, pewniej czuł się na ziemi, ale jako człowiek miotły nie unikał.
Sam nie była w tym gorsza! Miękkie futro czarnej pantery mieniło się srebrem i granatem, orzechowe oczy błyszczały w cieniu i często migał w nich drapieżny błysk, a gdy widziała śmierciożerców, widać było w nich wręcz żądzę mordu. Pazury miała srebrne w odcieniu białego złota. Druga postać miała czarne skrzydła, których pióra były jak noże, zamiast ogona miała dwanaście węży i trzy głowy plujące kwasem. Nie, nie była najgorsza, ona była najlepsza!!!
Wszystkie postacie hybrydowe miały wielkość nosorożców i wciąż rosły wraz z umiejętnościami, a ludzkie przypominały tylko oczami i trochę futrem, który kolor miało zblirzony do ich włosów.
Po ćwiczeniach mięli wreszcie czas wolny. Poszli razem popływać nad jezioro. Sam i Harry od razu wskoczyli do wody po minucie dołączyła do nich Nicol, a Jack wciąż miał tylko zanużone kolana. 1/2 Potter’ów zaśmiała się.
– Co, Jack, strach obleciał? Nie zanurzyłeś się nawet do pasa!!! – zadrwiła Sam.
– Ta woda jest cholernie zimna! – odkrzynął chłopak, bowiem byli bardzo daleko od niego, ale się przemógł i pobiegł kawałek, a Harry wykorzystał to i rzucił bezróżdżkowe zaklęcie potknięcia. Jack runął do wody, ale dzięki temu szybko się przyzwyczaił i do nich podpłynął. – Musiałeś? – zapytał z urazą, a Harry pokiwał głową. Tym czasem Nicol wyczarowała wodę w temperaturze trzech stopni Celcjusza i go nią oblała.
Harry wzdrygnął się, ale zniósł to po męsku, po czym rzucił się wraz z Sam na nią i na Jacka, który pokładał się ze śmiechu. W ten sposób rozpętała się Trzecia Bitwa pod siódmą Willą Potter’ów (mieszkali w niej od dwóch dni). Zazwyczaj dobierali się kolorem włosów lub oczu, rzadko płcią, bo mężczyźni nie mogli wtedy nic zrobić (jacy słabeusze! DZIEWCZYNY RZĄDZĄ!!!).
Bitwa skończyła się na wygranej czarnowłosych, którzy byli sprytniejsi. Dlatego tata to im dał po dodatkowej porcji lodów na deser. Resztę dnia poświęcili na naukę i kolację, po czym poszli spać.
_____________________________________________________________________________________________________________
W kolejnym wpisie:
1. Wycieczka do lasu.
2. Nowe postacie.
3. Walka.

Prolog

Prolog
W dużym domu na ulicy Green Park 7 mieszkała szóstka czarodziei. Średniej wysokości około dwudziestoletnia kobieta o ogniście rudych włosach i jasnozielonych oczach, jej orzechowooki mąż o kruczoczarnych, rozczochranych włosach z okrągłymi okularami na oczach. Pozostałymi mieszkańcami były ich roczne dzieci: Samantha, Nicol, Jack i Harry. Rudowłosa kobieta, o imieniu Lily, starała się przekonać Jacka i Harry’ego do zejścia z mioteł, a jej mąż, James zabawiał córki kolorowymi bańkami, powystrzelanymi z różdżki.
Wydawało się, że nic nie może zakłócić spokoju rodziny, ale jednak… Nagle, w pokoju rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. James natychmiast wziął z sofy różdżkę, Lily swoją wyjęła z kieszeni. Dziewczynki natychmiast straciły zainteresowanie bańkami i spojrzały się na rodziców. Chłopcy po wylądowaniu zrobili to samo. James wyczarował dla Lily nosidełko dla czworaczków i kazał jej uciekać z dziećmi. Przestraszona posłuchała polecenia, a on zmienił koszyk w świstoklik.
– Aktywuje się, gdy go dotknę lub, gdy zginę – powiedział poważnie James i zbiegł ze schodów i podążył do przedpokoju z wyciągniętą różdżką.
Otworzył drzwi, a przed nimi pojawiły się cztery postacie w pelerynach. Zrzuciły kaptury, a Potter’owi ukazały się ich twarze. Pierwszą rozpoznał bez trudu. Kuzynka jego najlepszego przyjaciela chodziła z nimi do szkoły. Syriusz w przeciwieństwie do reszty rodziny nie miał nic do mugoli i czarodziei z ich rodzin. Jego brat Regulus zbuntował się półtora roku temu kradnąc horkruksa i żeniąc się z dziewczyną której ojciec był szlamą, a matka półkrwi. Rodzice go jednak nie wydziedziczyli, bo skłamał, że oboje z jej rodziców są półkrwi. Od tego czasu jednak stosunki między braćmi się polepszyły.
Koło niej stał były Ślizgon z roku Jamesa i Lily, Martin Avery. Mężczyzna przeszywał go swoim wzrokiem szarych oczu z pod brązowej grzywki. Koło niego stał Lucjusz Malfoy z ironicznym uśmiechem i pośrodku On… Voldemort. Gadzina, która zabiła Charlusa i Gabrielle Potter’ów, rodziców Jamesa. Patrzył na niego swoimi czerwonymi oczami, które w połączeniu z białą cerą Tomusia nadawały Tyłkogłowemu wygląd wampira.
James nawet się nie zastanawiał. Wzniósł najsilniejszą tarczę jaką znał. Tą która nie pozwalała nikomu i niczemu przez siebie przechodzić. Broniła nawet przed Avadą Kedavrą, zaklęciem śmierci. Niestety działała tylko pięć minut więc szybko pobiegł na górę do pokoju Lily. W ostatniej chwili zobaczył, jak Avery ciska za nim Avadą, która odbiła się od tarczy i poleciała w stronę niespodziewającego się tego Riddla. Zobaczył Cruciatusa od Lucjusza, który trafił w Averego. Widocznie jednak taki cel był zamierzony, ale kruczowłosy się nad tym nie zastanawiał. Biegł już do Lily i dotknął koszyka dziecka. Razem z dziećmi się teleportowali.

Hejka!

Hejka!
Jestem Aurelia i postanowiłam opublikować mój nowy pomysł na historię Harry’ego Potter’a. To moja pierwsza historia z jego udziałem, jako dziecko. Nie najlepiej piszę i jestem tego świadoma, ale zawsze warto spróbować.
O fabule:
1. Nowa przepowiednia;
2. Nowe postacie;
3. Rodzice Harry’ego, Syriusz i Regulus przeżyją;
4. Harry będzie miał rodzeństwo;
5. Syriusz i Regulus będą mieli żony i dzieci;
6. Harry pójdzie do Hogwartu dopiero na szósty rok;
7. Harry będzie animagiem;
8. Narcyza Malfoy przejdzie na dobrą stronę;
9. Draco będzie miał siostrę;
10. Belatrix będzie mieć dzieci.
11. Nevill jest Wybrańcem.