niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 1 Najnormalniejszy w świecie dzień

Rozdział 1
Najnormalniejszy w świecie dzień.

Harry wstał o piątej rano. Ubrał się w stary dres i poczochrał lekko włosy, które i tak sterczały na wszystkie strony. Równo o 5:13:46 zszedł do jadalni na śniadanie. Czekali tam już na niego Jack i Nicol. Samantha była strasznym leniem i wstawała dopiero wpół do szóstej! (Sama budzę się o siódmej, ale to bez znaczenia! XD :) ) Rodzeństwo usiadło do stołu razem z rodzicami i zaczęli posiłek. Harry zjadł naturalne płatki z PRAWDZIWYM mlekiem (to, co sprzedają w sklepach to nie jest prawdziwe mleko, tylko sama chemia, która wygląda, jak ono). Gdy skończył przyszła Samantha również ubrana w dres, zresztą tak, jak cała rodzina.
Równo o szóstej rano cała rodzina wyszła na dwór, aby rozpocząć trening, który mięli codziennie od piątego roku życia. Cała rodzinna zawsze zakładała na niego dres. Samantha czesała czarne włosy w warkocza, a mama czworaków i Nicol robiły sobie kitki. Ogród ich domu był olbrzymi! Podeszli do jeziora na którym znajdowała się całkiem spora wyspa. Obiegli je trzysta pięćdziesiąt razy (mięli wprawę :D) i mężczyźni zaczęli robić pompki, a dziewczyny bezczelnie się na nich gapiły i się obijały. I to one walczą o ,,równouprawnienie” – pomyślał Harry.
Po stu zajęli się brzuszkami. Tym razem dziewczyny ,,łaskawie” do nich dołączyły. Zrobili sto pięćdziesiąt i wszyscy poszli się napić. Wypadało odczekać godzinę od śniadania, ale woleli skończyć pierwszą połowę ,,rozgrzewki”. Po wypiciu paru łyków wody wrócili na pole do ćwiczeń. Zajęli się skłonami, przysiadami, itp.
Gdy nareszcie skończyli była już ósma więc zaczęli nareszcie ,,poważne” ćwiczenia. Zajęli się ćwiczeniami szermierki. Sam była z Nicką, a Harry z Jackiem. Rodzice natomiast chodzili pomiędzy nimi i poprawiali ich. Nicole w ciągu pięciu minut (z których cztery zeszły na wiązaniu butów rudej) powaliła Samanthę na ziemię. U chłopców było ciężej, bo wyli na prawie równych poziomach, ale po półgodzinie Harry powalił Jacka podstępem, co zakończyło poranny trening.
Wszyscy poszli się umyć, mimo iż się zbytnio nie umyli i poprzebierać. założył jeansy i biały T-shirt z nadrukiem. Pobiegł na dół i wypił sok ze świeżych pomarańczy, po które James Potter skoczył na Cypr (tam one rosną na drzewach przy ulicy i granaty ((owoce!!!!!)) też!!!). Gdy skończyli poszli do mamy na naukę eliksirów. Przerobili już wszystkie normalne i teraz aktualnie zajmowali się tymi, które ona sama wynalazła.
Gdy weszli do specjalnego pokoju okazało się, że to były już wszystkie i teraz zajmowali się tworzeniem własnych. W ciągu dwóch godzin Sam udało się odkryć eliksir na złamane paznokcie, a Harry znalazł niezły wzór do eliksiru na porost włosów obejmujący jedynie te na głowie. Wystarczyło dodać trzy włosy z głowy trolla, sierść z łba wilkołaka i dwa, a nie trzy z głowy jakiegokolwiek rudowłosego człowieka.
Po kolejnych zajęciach mieli poznawać nowe zaklęcia i uroki. Nauka zaklęcia patronusa zajęła trzy godziny, po których zeszli na obiad. Wypili po soku z marchwi i pomogli rodzicom przyrządzać obiad. Po doradzie z frytkami domowej roboty i sałatce. Gdy skończyli mieli godzinę treningu swoich postaci animagicznych. Harry – wilka, Nicol – dingo, Sam – panterę, a Jack – tygrysa. Później napili się i zajęli postaciami hybrydowymi.
Wilk Harry’ego był czarny w lekko granatowawym odcieniu. Miał srebrne pazury, śnieżnobiałe zęby, oczy zielone, tak jak naprawdę, a jego futro błyszczało, jakby były na nim miliony gwiazd. Postać hybrydowa miała półtora metra, kły mogły przegryźć najtwardszą stal, pazury rozszarpać bazyliszka, a oczy hipnotyzowały. Ogon natomiast był metalowy z zielonymi kamieniami, które parzyły wroga i uzdrawiały przyjaciela. Miał też nietoperze skrzydła, które wywoływały wiatr i pozwalały na łatwiejsze unikanie ataków. Gdy chłopak się wściekał całe ciało wilka promieniowało energią elektryczną równą tej, którą posiadały błyskawice. Niektóre postacie animagiczne miały specjalne zdolności. Harry mógł teleportować się na cień konkretnej osoby i w nim znikać. Z tond jego przezwisko, Cień.
Dingo Nicoli było rude i, tak jak ona miało zielone oczy. Pazury i zęby były idealnie białe, a futro było bardzo miękkie i ciepłe. Postać hybrydowa miała białe kolce na grzbiecie, ogon zamieniający się w miecz promieniujący energią elektryczną i rude, pierzaste skrzydła. Miała też białe rogi, jak u minotaura i wielkie, mocne, białe pazury, które rozcięłyby każdą zbroje.
Tygrys Jacka też był cudowny. Rudy z czarnymi paskami mógł sprawiać, że one falują. Białe kły i orzechowe oczy świeciły w blasku słońca, a miękkie futro dopełniały obrazu ideału drapieżnika. Jako hybryda miał wydłużone kły, które sięgały mu kawałek za brodę i cięły kryształ. Jego futro mogło samo się zapalić nie powodując przy tym żadnych obrażeń na ciele zwierzęcia oraz ogon, który zmieniał się w węża. Latał na czarnych błonowych skrzydłach z średnią prędkością, pewniej czuł się na ziemi, ale jako człowiek miotły nie unikał.
Sam nie była w tym gorsza! Miękkie futro czarnej pantery mieniło się srebrem i granatem, orzechowe oczy błyszczały w cieniu i często migał w nich drapieżny błysk, a gdy widziała śmierciożerców, widać było w nich wręcz żądzę mordu. Pazury miała srebrne w odcieniu białego złota. Druga postać miała czarne skrzydła, których pióra były jak noże, zamiast ogona miała dwanaście węży i trzy głowy plujące kwasem. Nie, nie była najgorsza, ona była najlepsza!!!
Wszystkie postacie hybrydowe miały wielkość nosorożców i wciąż rosły wraz z umiejętnościami, a ludzkie przypominały tylko oczami i trochę futrem, który kolor miało zblirzony do ich włosów.
Po ćwiczeniach mięli wreszcie czas wolny. Poszli razem popływać nad jezioro. Sam i Harry od razu wskoczyli do wody po minucie dołączyła do nich Nicol, a Jack wciąż miał tylko zanużone kolana. 1/2 Potter’ów zaśmiała się.
– Co, Jack, strach obleciał? Nie zanurzyłeś się nawet do pasa!!! – zadrwiła Sam.
– Ta woda jest cholernie zimna! – odkrzynął chłopak, bowiem byli bardzo daleko od niego, ale się przemógł i pobiegł kawałek, a Harry wykorzystał to i rzucił bezróżdżkowe zaklęcie potknięcia. Jack runął do wody, ale dzięki temu szybko się przyzwyczaił i do nich podpłynął. – Musiałeś? – zapytał z urazą, a Harry pokiwał głową. Tym czasem Nicol wyczarowała wodę w temperaturze trzech stopni Celcjusza i go nią oblała.
Harry wzdrygnął się, ale zniósł to po męsku, po czym rzucił się wraz z Sam na nią i na Jacka, który pokładał się ze śmiechu. W ten sposób rozpętała się Trzecia Bitwa pod siódmą Willą Potter’ów (mieszkali w niej od dwóch dni). Zazwyczaj dobierali się kolorem włosów lub oczu, rzadko płcią, bo mężczyźni nie mogli wtedy nic zrobić (jacy słabeusze! DZIEWCZYNY RZĄDZĄ!!!).
Bitwa skończyła się na wygranej czarnowłosych, którzy byli sprytniejsi. Dlatego tata to im dał po dodatkowej porcji lodów na deser. Resztę dnia poświęcili na naukę i kolację, po czym poszli spać.
_____________________________________________________________________________________________________________
W kolejnym wpisie:
1. Wycieczka do lasu.
2. Nowe postacie.
3. Walka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz